Pierwszym w historii wydarzeniem wyboru na urząd kościelny było wprowadzenie Macieja do kolegium dwunastu apostołów. Było bowiem wolą Pana Jezusa, ażeby lud Nowego Przymierza wyrósł z dwunastu Jego uczniów – podobnie jak ludowi Pierwszego Przymierza dało początek dwunastu synów Jakuba. Po zmartwychwstaniu Pana Jezusa i Jego odejściu do Ojca trzeba było wybrać kogoś na miejsce Judasza, który okazał się zdrajcą.
Wybór był niewielki, ponieważ do godności apostoła mógł zostać powołany – jak wyjaśnił Piotr – tylko „jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, i stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania”.
Były to jedyne w dziejach Kościoła wybory na urząd apostoła, ale wyznaczają one idealną atmosferę, która powinna towarzyszyć wszystkim wyborom na urząd kościelny: „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie – czytamy w Dz 1,14 – razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego”. Warto sobie uprzytomnić, że zawsze taką właśnie postać ma w Kościele powołanie do urzędu diakona, prezbitera i biskupa. Liturgia święceń jest to przecież modlitewne – dokonujące się w mocy Ducha Świętego – powołanie na urząd kościelny.
Maciej został wybrany na urząd apostoła jeszcze przed zstąpieniem Ducha Świętego. Dlatego był to pierwszy i zarazem ostatni wybór na urząd kościelny, jakiego w Kościele dokonano przez losowanie, tzn. przez zewnętrzne zawierzenie woli Bożej. Po Pięćdziesiątnicy Duch Święty stał się niejako duszą Kościoła i życie Kościoła, w tym również powoływanie do posług kościelnych może (i powinno) się dokonywać w Jego obecności i pod Jego przewodnictwem. Toteż kiedy zostanie wybrany nowy następca Piotra, jego wyborcy będą mieli prawo powiedzieć nam: „Tak postanowiliśmy, Duch Święty i my” (por. Dz 15,28). Jednak wszyscy starajmy się przyłożyć do tego, żeby te słowa były jak najprawdziwsze.
Po pogrzebie papieża Franciszka sięgnąłem do wydanej w roku 1996 konstytucji apostolskiej Universi Dominici gregis św. Jana Pawła II, która całościowo omawia problemy związane z wyborem nowego papieża. Nie dziwi to, że bardzo skrupulatnie potraktowane są tam związane z konklawe problemy prawne. Bo przecież w trakcie oddawania głosu każdy kardynał wypowiada następującą przysięgę: „Powołuję na świadka Chrystusa Pana, który mnie osądzi, że głos oddaję na tego, którego, moim zdaniem, wskazuje wola Boża”.
Zarazem bardzo we wspomnianej konstytucji uderza ciągłe przypominanie o tym, żeby kardynałowie dużo się podczas konklawe modlili. Ale nie tylko kardynałowie elektorzy. Na wzór tych wyborów, które miały miejsce jeszcze przed zstąpieniem Ducha Świętego – czytamy w tym dokumencie – „niech cały Kościół, złączony duchowo z Maryją, Matką Jezusa, trwa jednomyślnie na modlitwie. W ten sposób wybór nowego papieża będzie wydarzeniem bliskim ludowi Bożemu, i w pewnym sensie działaniem całego Kościoła, a nie dotyczącym jedynie kolegium elektorów”.
Nieżyjący już kardynał Zenon Grocholewski, który dwukrotnie, w roku 2005 oraz 2013, brał udział w wybieraniu biskupa Rzymu, tak te wybory zapamiętał: „Nie przypominają one żadnych innych wyborów. Na tym Konklawe nikt siebie nie chwalił, co potrafi zrobić, nikt nie przedstawiał jakiegoś programu, nikt też nie występował za kimś ani przeciwko komuś. Tylko po prostu modliliśmy się. Całe Konklawe miało właściwie charakter pewnej liturgii – odbywało się przecież w kaplicy, i to w bardzo wymownej Kaplicy Sykstyńskiej. Dominuje w niej potężny fresk Sądu Ostatecznego. Wchodziliśmy na to konklawe śpiewając litanię do wszystkich świętych, a następnie hymn do Ducha Świętego Veni Creator Spiritus. Potem mieliśmy konferencję ascetyczną. W trakcie tych wyborów były modlitwy brewiarzowe”.
Na pewno nie jest tak, że towarzysząca tym wyborom modlitewna atmosfera czyni kardynałów niedostępnymi na różne, również negatywne, emocje, sympatie i antypatie, wątpliwe ambicje i niepotrzebne lęki. Wyborcy papieża są, tak jak my wszyscy, grzesznymi ludźmi. Jednak wolno domyślać się, że modlitwa wspomaga w nas to, co Boże, i utrudnia ujawnianie się tego, co grzeszne. Wybranemu w takiej atmosferze nowemu następcy Piotra na pewno łatwiej będzie postąpić zgodnie z serdeczną prośbą, jaką we wspomnianym dokumencie zostawił św. Jan Paweł II:
„Proszę tego, kto zostanie wybrany, by od przyjęcia urzędu, do którego jest powołany, nie uchylał się z obawy przed jego ciężarem, ale by pokornie poddał się zamysłowi woli Bożej. Bóg bowiem, wkładając brzemię na niego, będzie go podtrzymywał swoją ręką, aby był zdolny je nieść; wraz z powierzeniem mu wielkiego zadania, udzieli także pomocy do jego wypełnienia, a obdarowując go godnością, udzieli mu również siły, by nie ugiął się pod ciężarem urzędu”.
Jacek Salij OP